Dzień dobry, moi Mili. Dziś nostalgicznie.
Kilka dni temu odwiedziłam Alma Mater Ostroviensis, moje ukochane I liceumOgólnokształcące. Okazją była publikacja rocznika „Nowy Promień”, w którym to znalazła się recenzja „Diabła zza okna”.
Cztery lata spędzone w murach tego liceum to jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Trafiłam na fantastycznych ludzi – tych z ławy szkolnej (4 Fspaniała) i tych, którzy w tej ławie usiłowali nas utrzymać, nie podcinając, ale właśnie pozwalając rozwijać skrzydła.
Kończyłam, jak na pisarkę przystało, profil matematyczno-fizyczny i do dziś potrafię wyrecytować wierszyk o rozkładzie znaków funkcji trygonometrycznych w zależności od ćwiartek układu współrzędnych.
Podobno istnieją tacy, którzy pamiętają, że w tamtym czasie nie tylko się ich uczyłam (czy analizowałam – cokolwiek przewidywał program), ale sama pisałam wiersze, choć zapewniam, z trygonometrią nie miały nic wspólnego. 😀 Zdradzę Wam jedynie, że wers jednego z moich ówczesnych dzieł dał tytuł powieści „Śnieg jeszcze czysty”. Zaznaczam – tylko tytuł. Ale o tym może opowiem przy innej okazji… (ci, którzy byli na spotkaniu w Akceleratorze Kultury, już wiedzą, ale nie zdradzą ;)).
Wiem, że jeszcze nie raz odwiedzę moje dawne liceum. A i Wy, jeśli kiedyś zajrzycie do mojego miasta, udajcie się na ulicę Gimnazjalną i podziwiajcie budynek, który mieści w sobie prawie 180 lat historii. I wspomnienia, do których z przyjemnością (łezką w oku i uśmiechem na ustach) się wraca.
Wizerunki osób na zdjęciu zostały wykorzystane bez ich wiedzy i zgody. Mam nadzieję, że osoby się ucieszą. 😀