RAPORT KSIĄŻKOWY

RAPORT KSIĄŻKOWY

Dzień dobry 🙂
Ostatnio musiałam bardzo mocno zwolnić tempo życia i choć wciąż wyrywam się do biegu, doceniam choćby to, że mogę całymi dniami czytać. Zatem mam dla Was raport książkowy – krótki, bo obok leży kolejna lektura, którą zamierzam dziś pochłonąć.
W ostatnim czasie przeczytałam (i nie było żadnego klucza w doborze – brałam to, co wpadło w ręce):
🔹 „Słowiańskie mity i opowieści w komiksie” Wiktorii Korzeniewskiej i Natalii Noszczyńskiej – okładka atakowała mnie ze wszystkich stron, więc gdy tylko zobaczyłam ją na półce w księgarni, po prostu zabrałam. Nie wiem, jakim cudem ominęła mnie informacja, że jest to książka dla dzieci, ale gdybym miała się jeszcze raz pomylić i ją kupić, zrobiłabym to. Jeżeli chodzi o treść – w tytule zawarte jest wszystko, natomiast samo jej podanie naprawdę rozczula. Babcia i dwoje wnuków (w mojej wyobraźni mała Ania i jej młodszy brat 😉) i historie opowiedziane w przystępny, uroczy sposób. A jeżeli chcecie wiedzieć, jakie ilustracje lubiłam, gdy byłam dzieckiem, to ta książka idealnie oddaje, co przykuwało moją uwagę. Polecam i młodszym, i starszym.
🔹 „Ten nowy” Tracy Chevalier – to kolejna odsłona PREJEKTU SZEKSPIR, zainicjowanego przez Hoghart Press z okazji przypadającej w 2016 roku 400. rocznicy śmierci Williama Szekspira. Wariacja Chevalier na temat „Otella” wciągnęła mnie, choć nie uważam, że była pozbawiona wad. Opowieść o jedenastoletnim czarnoskórym (to istotne dla fabuły) O., który po przeprowadzce do Waszyngtonu trafia do szkoły i próbuje wejść w grupę rówieśników, zdawała mi się miejscami ciut naiwna, a niekiedy niekonsekwentna w kwestii budowania charakteru nawet nie tyle pojedynczej postaci, co całej uczniowskiej społeczności. W każdym razie książka intryguje i mimo że z całej siły kibicujemy głównemu bohaterowi, przeczuwamy nadciągające zło. Refleksja po lekturze: muszę odświeżyć sobie oryginalnego „Otella” 😀.
🔹 „Stephen King. Instrukcja obsługi” Roberta Ziębińskiego – jak wiecie, lubię książki Kinga, choć nie nazwałabym się jego fanką. Po lekturze „Instrukcji…” poczułam się jego miłośniczką. Bardzo dobra rzecz, która każdy fan literackiego horroru… nie, literatury w ogóle, powinien przeczytać. Znajdziecie tu subiektywne omówienie książek Kinga i ich ekranizacji, przy czym mimo że Ziębiński jasno wyraża opinię o jakości każdego z dzieł, nie narzuca nam jej. Wszelkie biograficzne wstawki dotyczące życia Kinga dodają smaku, a ja tylko mogę liczyć na to, że niebawem książka zostanie uzupełniona o opracowania kolejnych pozycji Króla.
🔹 „Pani Wyrocznia” Margaret Atwood – mistrzostwo. W sumie chciałam, omawiając tę książkę, zostawić Was z tym jednym słowem, bowiem niekiedy za bardzo utożsamiałam się z bohaterką i moja opinia byłaby opowieścią nie o dziele Atwood, a o mnie. Ale pokrótce: dla mnie jest to książka o samoakceptacji. Joan Foster, pisarka, która – można powiedzieć – żyje niejednym życiem, ma niesamowitą zdolność do komplikowania sobie wszystkiego. Próby ucieczki od oczekiwań matki (zresztą od dawna nieżyjącej), bunt, z którego właściwie nigdy nie wyrosła, wprowadzają ją na pokrętne ścieżki, które oczywiście można wyprostować, ale po co? Przecież coś się musi ciągle dziać… „Pani Wyrocznia” to lektura zabawna, ale też pobudzająca do refleksji; pod względem formy – majstersztyk.
🔹 „Tamte dni, tamte noce” Adre Acimana – jest to jedna z nielicznych książek, którą przeczytałam dopiero po obejrzeniu ekranizacji. Wada: bohaterowie mieli już twarze Armiego Hammera i Timotheego Chalameta. Zaleta: bohaterowie mieli już twarze Armiego Hammera i Timotheego Chalameta. Z ciekawostek podam Wam, że świetnie rozwijającą się karierę aktorską tego pierwszego przerwały oskarżenia m.in. o… kanibalizm. To, co irytowało w filmie i książce, to tłumaczenie, choć dopiero lektura sprawiła, że w jakiś sposób potrafiłam rozgrzeszyć tłumacza. „Call me by your name” (pozwólcie, że użyję o wiele lepszego angielskiego tytułu) to historia romansu między nastolatkiem Elio a goszczącym w domu jego rodziców młodym naukowcem Olivierem. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się czytać tak wprawnie napisanej historii rodzącego się uczucia, rozwijającego się pożądania i gierek, w jakie kochankowie potrafią grać. Myśląc o tej książce, przychodzi do mnie słowo „zmysłowość”. Jeśli pisać o seksie, to tak, jak robi Aciman. Polecam. Film też.
Miało być krótko, nie wyszło, choć naprawdę te zdania to skrót telegraficzny moich przemyśleń po lekturze.
A co Wy mi polecicie na najbliższe tygodnie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *