RAPORT KSIĄŻKOWY

RAPORT KSIĄŻKOWY

Dziś mam dla Was raport książkowy. Krótszy niż zazwyczaj, bowiem powrót do zwykłej aktywności po moich perturbacjach zdrowotnych w ostatnich miesiącach okazał się bardziej męczący, niż się spodziewałam. Czasu mi brak, zadyszkę łapię przy każdym wejściu po schodach i choć wrażenie, że mam dwie lewe ręce do wszystkiego, na szczęście już znika, nadal nie działam na takich obrotach, do jakich przywykłam. Jednak zawsze znajdę choć kilka chwil na czytanie.

Ostatnio sięgnęłam po:

▪️ „Jak tata przemierzył Afrykę” Oty Pavla – Lektura Pavla to jak spotkanie ze starym dobrym przyjacielem, choć może w tym przypadku z dawno niewidzianym wujkiem, który z uśmiechem snuje opowieści, a my słuchamy ich z szeroko otwartymi z zaciekawienia oczami (a nawet gębą 😉), niekiedy tylko zastanawiając się, czy on trochę nie zmyśla. Jeśli chodzi o tematykę zbioru, mamy tutaj misz-masz: wędrówki po górach, sport, komunizm… Bezpośrednio po lekturze wydawało mi się, że najbardziej przypadły mi do gustu te teksty, które mówiły o Tatrach czy Beskidach, ale to właśnie do tytułowego opowiadania najczęściej wracam myślami. Uwielbiam Pavla.

▪️ „Wierzby” Algernona Blackwooda – O, jakie to było dobre! Klasyka w najlepszym stylu. Pozwolę sobie tu zacytować opis wydawcy: „Podróżujący po Dunaju mężczyźni natykają się na miejsce oddalone od zamieszkanych terenów, które otoczone przez karłowate wierzby sprawia wrażenie, jakby znajdowało się na granicy innej rzeczywistości”. Lubię książki, w których groza sączy się subtelnie, wrażenie niesamowitości narasta niemal niezauważenie, a lęk pojawia się dyskretnie, tak jak pająk wyplatający pajęczynę w kącie tuż obok nas. Nie sposób się w nią nie złapać. Niepozorna, nieobszerna książeczka, a mieści w sobie tak wiele. Napisana przepięknym językiem. Polecam bardzo!

▪️ „Jak sprzedać nawiedzony dom” Grady’ego Hendrixa. – Niesamowita historia, którą czytałoby się jednym tchem gdyby… niekiedy dość toporne tłumaczenie, zmuszające (przynamniej mnie) do przerywania lektury, by z niesmakiem stwierdzać: „a to zdanie należało napisać inaczej”. Wiem, że są tacy, którzy uważają, że się niepotrzebnie czepiam, bo fabuła książki była świetna. Mamy rodzinne: tragedię, konflikt, tajemnicę. A obserwatorami wydarzeń (tych przeszłych i teraźniejszych) są lalki, w tym jedna wyjątkowa pacynka, która bardzo nie chce zmian w swoim… życiu? Hendrix nie napisał niczego, co poraziłoby nas nowatorskością czy zaskoczyło pomysłem, ale zrobił to w taki sposób, że naprawdę trudno oderwać się od lektury. Mrozi nam krew w żyłach sprawdzonymi sposobami, wyciągając dziecięce lęki, ale i też strasząc niespodziewanymi plot-twistami i jest w tym bardzo skuteczny. Jak już wcześniej wspomniałam, miałabym ochotę poprawić kilka zdań, ale nawet w tym kształcie książka warta jest przeczytania. Gwarantuję dobrą zabawę.

A co u Was na tapecie? Liczę na to, że sięgacie po moje książki i opowiadania. Kto zatonął już w lekturze „Wyrzuciła ją rzeka”? Kto wstąpił „Po zbutwiałych schodach” odwiedzić Ciesiółkę? A może czytacie „Ciszę” w Pulp Magazynie i… tylko cicho o tym napomkniecie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *