Kfason 8 – festiwal przedziwny
Kfason 8 – festiwal przedziwny
Przedziwna była 8 edycja Kfasonu, cudowna tym bardziej, że w ogóle się odbyła. Jak wiele woli i samozaparcia wymagało, a przede wszystkim ile pracy kosztowało Magdę Paluch zorganizowanie festiwalu w tych trudnych czasach, nie sposób ocenić. Ci, którzy mogli zjawić się osobiście, zapewne tym bardziej są pełni podziwu. Ci, co oglądali relację w domowych pieleszach czy gdziekolwiek akurat się znajdowali, na ekranie nie są w stanie dostrzec różnicy w stosunku do poprzednich edycji – oprócz tej jedynej – pierwszy raz mieli szansę nie przegapić żadnego z punktów programu.
Jeśli ktoś z Was nie śledził Kfasonu na bieżąco, może to nadrobić. Nagrania z paneli dyskusyjnych i prelekcji znajdziecie TUTAJ.
Gdy w sobotę rano dotarłam do Arteteki, uderzyła mnie cisza. Kto był na którejkolwiek z poprzednich edycji, z pewnością pamięta gwar rozmów, śmiech i pełne entuzjazmu okrzyki powitań. Spokój, który 10 października panował na pierwszym piętrze, wręcz nie pasował do tego miejsca w tak ważnym dla fanów horroru dniu. Jako gość miałam okazję zobaczyć się twarzą w twarz z osobami, na spotkanie których czekałam cały rok. Nie wszyscy autorzy mieli to szczęście.
Ta edycja Kfasonu stała się dla mnie festiwalem przerwanych gestów. Niemal każde powitanie miało podobny schemat: radość wypisana na twarzy, ramiona szeroko rozwarte, gotowe do wyściskania, dłonie wyciągnięte, po czym pojawiało się wahanie, bo w dobie pandemii ryzykownie czy niezdrowo tak… W mojej pamięci te przerwane gesty zostaną na długo jako dowód na to, że potrzebujemy siebie nawzajem. Że te osobiste spotkania są nam niezbędne. Mimo iż często, czy to w kuluarach, czy oficjalniej na forach internetowych, potrafimy być dla siebie wredni, nieraz obrzucić błotem czy wbić nóż między łopatki, gdy jesteśmy razem, te złe rzeczy przestają mieć znaczenie.
Nie będę za dużo pisać o prelekcjach. Możecie je oglądać do woli na kanale YouTube i sami ocenić, który punkt programu jest warty obejrzenia. Osobiście (oprócz tych, w których sama brałam czynny udział) najważniejsze dla mnie były prelekcje Wojtka Guni o Stanisławie Lemie i Asi Pypłacz o symbolice cmentarnej. Tę ostatnią muszę jednak nadrobić, gdyż prowadziłam wówczas najważniejszą rozmowę Kfasonu z dwuipółmiesięczną Laylą – podejrzewam, że najmłodszą uczestniczką festiwalu. Rozmowę z użyciem nie słów, a uczuć. Będę tęsknić.
Dziękuję wszystkim, z którymi zamieniłam chociaż kilka zdań – cieszę się, że byliście, mordki kochane. Jest kilka osób, z którymi rozmowy trwały dużo dłużej i na pewno będziemy kontynuować je via Internet. Oby jak najszybciej udało się je dokończyć na żywo.