Jako że przez ostatnie tygodnie czasu na lekturę mi brakowało, przez święta starałam się jak najmniej odrywać od książek. Przeczytałam:
– „List miłosny pismem klinowym Tomáša Zmeškala. Przyznam Wam się, że gdyby nie wciśnięto mi tej książki do ręki, sama po nią bym nie sięgnęła. Ani tytuł zachęcający, ani okładka kusząca, a opis okładkowy sugeruje banalną historię… A jednak wiele bym straciła, nie poznając powieści Zmeškala. „List…” to jak połączenie prozy Marqueza, Fo, Topora i Pavla. Niechronologiczna narracja pozwala odkryć nieoczywiste niuanse w historii Josefa i Kwiety, zatrzymać się przy monologu obłąkanego cukiernika czy zwyczajnie poznać mentalność Czechosłowaków oczami urodzonego w Wielkiej Brytanii Jirziego. Z rzucanych na pierwszy rzut oka bez ładu i składu historii bohaterów wyłania się obraz rodziny, która musi przystosować się do powojennej rzeczywistości, przepełnionej polityką, układami, koniecznością radzenia sobie w sytuacjach, które nasze pokolenie niekiedy uważa za groteskowe. Koniecznie zwróćcie uwagę na list o karpiach!
– „Najbardziej niebieskie oko” Toni Morrison. Muszę wziąć głęboki wdech – trudno wypowiadać mi się o tej książce, bo zwyczajnie chce mi się płakać na jej wspomnienie. Jeżeli czytasz o tym, jak dziecko rozważa, czy woli zostać uderzone grubym skórzanym pasem, czy zerwaną z drzewa witką, nie sposób nie mieć dreszczy. A potem dosłownie tężejesz, gdy okazuje się, co można zrobić małej, bezbronnej czarnej dziewczynce. Nieważne, że jest twoją najbliższa sąsiadką. Nieważne, że jest twoją koleżanką ze szkoły. Nieważne, że jest twoją… córką. Nie ma niebieskich oczu, a to w jej dziecięcej, naiwnej świadomości tłumaczy, dlaczego ludzie (i dorośli, i rówieśnicy) traktują ją w taki a nie inny sposób. To książka nie tylko o rasizmie, o niesprawiedliwości czy bezsilnym pogodzeniu się z przeznaczeniem. To książka o okrucieństwie, które tkwi w każdym człowieku. Wystarczą tylko odpowiednie okoliczności: czas i miejsce, i milcząca zgoda otoczenia, by się uaktywniło w odrażających formach.
Dziś natomiast zamierzam sięgnąć po najnowszą powieść Sary Antczak. Mimo że nie zawsze byłam grzeczna, Gwiazdor mnie lubi i pod choinką zostawił prezenty. Kara jednak mnie nie ominie. To znaczy… „Kara”. Łapcie opis okładkowy:
Czwórka przyjaciół przyjeżdża na popularny festiwal muzyczny. Chcą odreagować traumatyczne wydarzenia z przeszłości i zamierzają bawić się tak, jakby jutra miało nie być. Gdy jedno z nich znika, pozostała trójka natychmiast staje się głównymi podejrzanymi w śledztwie. Zdesperowani przyjaciele postanawiają na własną rękę odnaleźć zaginioną. Okazuje się jednak, że ściągają na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo. Dobrymi chęciami wybrukowane jest PIEKŁO. Żaden dobry uczynek nie pozostanie bezkarny. Jak zachowałbyś się na ich miejscu?